Naciśnij “Enter” aby skoczyć do treści

Zarządzanie przez bieganie

„W zdrowym ciele zdrowe ciele” jak zwykła mawiać moja nauczycielka WFu. Poza tym nic ciekawego z tych lekcji nie wyniosłem. Chyba, że doliczymy poobijanie się piłką podczas gry w siatkówkę. I śmierdzenia na lekcjach po WFie. WF był tak do bani, że szło się na niego jak na stracenie. Oszczędzę wam szczegółów.

Dziś nie będzie o zbawiennym wpływie biegania na serce, mózg i inne narządy i układy – o tym są inne blogi. Będzie o tym, co rzadko pojawia się na moim blogu. Będzie o mnie, o życiu, nauce i pokorze. I o tym, że warto jest się uczyć, nawet tak dziwnych rzeczy jak zarządzanie, bo wykorzystuje się je także w codziennym życiu, zarządzając sobą. Będzie też o tym, jak wiele o zarządzaniu można dowiedzieć się nie tylko z teorii, ale także obserwując siebie i swoje zmagania z życiem.

Napiszę jak udało mi się zacząć biegać przez właściwe ustawienie rzeczy w jeden wielki cykl projektowy. Nieświadomie – to, że tak to wyszło dotarło do mnie dopiero po kilku miesiącach od opisania całej sytuacji. Kiedyś popełniłem wpis o tym na jednym z blogów dla biegaczy i zauważyłem to po opublikowaniu. Teraz posłużyłem się tym samym wpisem, żeby wpasować go w cykl i samemu się przekonać, jak to właściwie wyszło, że mi się udało. Dlatego wpis może wydawać się trochę poszatkowany – ale moim zdaniem lepsze to, niż pisanie go od początku. Jest oznaczony kursywą, a ciekawych odsyłam do źródła na szuranie.pl.

Napiszę też jak wiele daje bieganie w rozwoju osobistym. Zrobimy tak: ja opisuję swoją przygodę, a ty dopasuj to wszystko do działań projektowych, ok? Jak wyjdzie Ci coś ciekawego, to podziel się tym w komentarzach. A jak chcesz przeżyć coś podobnego – to zacznij biegać.

Jeśli chcesz przeczytać tu o czymś ciekawym, to zawsze możesz mi podsunąć swoje oczekiwania na przykład przez komentarz, albo przez tę ankietę.

Analiza potrzeb

Dobiec do autobusu. 30 metrów biegu przez pasy i kawałek chodnika do przystanku zakończone zadyszką i bólem mięśni przypominającym o tym „wyczynie” przez resztę dnia. Dotarło do mnie, że coś ze mną nie tak. Że mam 30 lat, rośnie mi oponka, a ze sprawnością fizyczną będzie już tylko gorzej. Trzeba się za siebie wziąć. Tylko jak? I kiedy? Przecież pracuję, po pracy jestem zmęczony, czasami trzeba coś w domu ogarnąć. Zresztą nie wiem jak zacząć. Może o tym kiedyś pomyślę i zaplanuję. Może kiedyś, ale chyba nie teraz…

Zbieranie danych

Podzieliłem się moimi myślami z moją partnerką. Jeśli komukolwiek mogę zawdzięczać właściwy start, to właśnie niej. Na początek zaproponowała mi… książkę. W ten sposób w moje ręce trafiła książka Christophera McDougalla „Urodzeni biegacze”. Po jej przeczytaniu, a właściwie wchłonięciu, wiedziałem jedno – ja mogę biegać. Ja chcę biegać! Ja MUSZĘ BIEGAĆ! Na dokładkę do książki dostałem link do planu 6 tygodniowego i pierwsze przykazanie początkującego biegacza: „biegaj powoli!”

Ustalenie celu głównego

„Nie chcę tak skończyć”. Tak zawsze myślę, kiedy wchodzę do przychodni i widzę wszystkie starsze osoby czekające w kolejce do lekarza. Kiedy słyszę o zawałach, cukrzycy. Kiedy wszyscy w poczekalni rozmawiają o Parkinsonie, Hashimoto, Alzheimerze i o innych gościach, których całe szczęście nie znam. Chcę mieć siłę i energię na zabawę z wnukami. Chcę w ogóle poznać moje wnuki. I prawnuki. Nie chcę zejść na zawał po czterdziestce!

Ustalenie celów szczegółowych

Postawiłem sobie pierwszy cel. Nie biegając, zapisałem się na mój pierwszy bieg – Bieg Ursynowa, 5km. A w ramach radykalnych zmian postanowiłem przejść na wegetarianizm.

Ustalenie i wdrożenie działań

Z rozpoczęciem treningów przyszło odstawienie używek. Czasami popalałem, alkoholu nigdy u mnie w życiu nie było dużo, ale był. Odkąd zaczęło się bieganie, używki się skończyły. Na dobre.

Książka mnie natchnęła na tyle, że plan 6 tygodniowy zrealizowałem w 4 tygodnie. Od zadyszki i problemów z kilkoma powtórzeniami minuty truchtu, do spokojnego szurania przez 30 minut. Postanowiłem w tych 30 minutach zmieścić 5km ursynowskiego biegu.

Z książek o bieganiu przerzuciłem się na blogi o wegetarianizmie. Pierwszy tydzień był straszny. Ciągłe uczucie głodu, zmęczenie, brak snu, nocne ciągoty do lodówki… Miałem wrażenie, że wszystko co jem przeze mnie przelatuje, nie zostawiając nic w środku. Ale widocznie tak miało być. Tydzień po zmianie stylu żywienia poczułem sytość po zjedzeniu na drugie śniadanie dwóch jabłek i banana. Jak dla kogoś, kto nie rozumiał idei posiłku bez sporego kawałka mięsa, to było coś nowego. I było to niesamowicie pozytywne uczucie. Razem ze stabilizacją w diecie przyszła energia w bieganiu.

Weryfikacja wskaźników

Podczas Biegu Ursynowa udało mi się przebiec 5km w 27:37. Pierwszy bieg. Pierwsza życiówka. Dopiero w domu dotarło do mnie, że ja naprawdę biegam. Osiągnąłem swój cel.

Nic nie motywuje tak, jak osiąganie celów, które sobie stawiamy. Wiedziałem, że kiedy osiądę na laurach i powiem sobie – „ja, odwieczny niefizyczny, biegam i robię po naście kilometrów treningu tygodniowo” to czar pryśnie. Coraz ciężej będzie mi wstawać z łóżka i wskakiwać w buty do biegania. Bieganie stanie się niechciana rutyną bez perspektyw.

Ewaluacja

Po drodze było wiele małych sukcesów które mnie budowały. Były nowe rekordy, zakup pierwszych prawdziwie biegowych butów, pierwszy trening na bieżni, odkrywanie na nowo radości z biegania boso, pierwsze mleko ryżowe z przepisu Scotta Jurka.

Były porażki budujące charakter – pierwszy słaby bieg, brak energii przez źle zbilansowaną dietę, przeziębienie wywracające plan treningowy, pierwsze dylematy, czy czas przeznaczony na treningi można lepiej wykorzystać, pierwsza kontuzja w czasie biegu, pierwsze przetrenowanie… To wszystko czego doświadczam buduje mnie nie jako biegacza, ale jako człowieka. Nauczyłem się na nowo z pokorą przyjmować niepowodzenia i przekuwać je na sukcesy. W końcu jeśli coś nie wychodzi, to przynajmniej wiem nad czym mam pracować.

Jeśli 5 lat temu ktokolwiek powiedziałby mi, że kiedyś zacznę uprawiać sport, to moja odpowiedź ograniczyła by się do bardzo wymownego spojrzenia na tę osobę i popukania się w czoło. Ja, człowiek, którego od komputera trzeba odrywać siłą, który relaks uprawia najczęściej w pozycji leżącej, baluje po nocach, który dokonał niemożliwego i trzy razy pod rząd płacił swojej uczelni za powtarzanie semestru z powodu notorycznych nieobecności na WFie… „Ja uprawiam sport? Nie no, serio, sport? SPORT? Pffff…”

Ale to było 5 lat temu.

Analiza potrzeb (domykamy cykl)

Przyszedł czas na przesuwanie granicy. Zarówno tej wewnętrznej – mojej kondycji i wytrzymałości, jak i tej zewnętrznej – nowych tras i dystansów. Pierwsza dycha. Pierwszy półmaraton. Chodzę na basen i nieśmiało myślę o pierwszym triathlonie. Marzeniem jest przebiegnięcie dystansu ultra. Marzenie coraz bardziej realne.

Dzielenie się dobrymi praktykami

Cały czas z podziwem patrzę na tych wszystkich biegaczy, którzy są szybsi ode mnie na każdym biegu. Podziwiam ich, bo wiem ile pracy i wysiłku włożyli w przygotowania. Z podziwem patrzę na elitę biegaczy wykręcającą czasy, które są dla mnie totalnie z kosmosu. Przy nich czuję się taki mały z tym wszystkim co udało mi się dotychczas osiągnąć.

Z drugiej strony cały czas spotykam się z moimi znajomymi, dla których to ja jestem z kosmosu. Przyzwyczaili się do tego, że przy wyjściach ze znajomymi piję „niechrzczoną krwawą Marry” – sok pomidorowy z przyprawami i tabasco. „Przebiegłeś półmaraton? Szacun, ja nie mogę dogonić autobusu…” Słyszę, że schudłem, że dobrze wyglądam, że się „poprawiłem na twarzy” – cokolwiek ten komplement podstarzałych ciotek znaczy. Stałem się też chodzącą informacja o bieganiu. Wiadomo, że jak się chce zacząć biegać, to trzeba się zgłosić do mnie, bo jestem „tym, który biega”. Receptę mam jedną: użyj planu 6 tygodniowego i zapisz się na bieg na 5km odbywający się gdzieś za 2 miesiące.

Czego mnie to wszystko nauczyło

  • Książka, przez którą zacząłem biegać, jest najbardziej badziewną książką o bieganiu jaką dotychczas czytałem. Ale była moją pierwszą. Tak działa motywacja, że nawet badziewne rzeczy mogą zmotywować do przenoszenia gór.
  • Odkąd zacząłem biegać wiem jak ważne jest właściwe zdefiniowanie celów. Gdybym postawił je sobie inaczej, prawdopodobnie dziś bym nie biegał. Gdyby mój pierwszy cel brzmiał „zacznę biegać” to na pierwszej piątce bym skończył – bo osiągnąłem cel. Dlatego ważny był cel główny, do którego do tej pory odnoszę moje treningi i podnoszenie poprzeczki w ramach kolejnych celów szczegółowych – 5km, 10km, 21km, 42,195km itd.
  • Mój pierwszy cel – 5 km – to obecnie moja rozgrzewka, po której dopiero zaczynam właściwy trening. Aby do tego dojść musiałem wybiegać potężną ilość takich piątek. Zanim dojdziesz do czegokolwiek, zawsze na początku musisz się zmierzyć ze swoją „piątką”.
  • Sukces to praca, pot i łzy. Nie ma czegoś takiego jak szczęście. Czas na mecie zależy od włożonej pracy i wylanego potu. Nie ma drogi na skróty. Zawalisz treningi – nie dobiegasz.
  • Na mecie zamiast wiwatów są co najwyżej wymioty i ból wszystkiego. Świadomość tego co się zrobiło przychodzi później, ale zostaje na dłuuuugo.
  • Osoba, którą czegoś uczysz nie zrozumie tego w pełni, dopóki sama tego nie zrobi i przez cały proces samodzielnie nie przejdzie. Nie zrozumiesz czym jest maraton, dopóki go nie przebiegniesz. Też mi się wydawało, że go rozumiem, bo przeczytałem kilka blogów. Taaaa, tylko wydawało…
  • W maratonie i w bieganiu nie ma rzeczy oczywistych. Nawet błahostka, nieistotna dla osób niebiegających, w trakcie maratonu może skończyć się poważną kontuzją. Złe ustawienie rąk to skontuzjowana obręcz barkowa. Źle stawiana stopa to zmęczeniowe złamanie kości. Lekki dyskomfort przez wpijający się szef w gaciach na starcie, to otwarta rana po 30 kilometrze. To małe rzeczy potrafią wszystko zepsuć i dlatego trzeba o nie dbać już na etapie planowania i przygotowań.
  • Bieganie nie jest oczywiste. Jak idziesz na basen, to najpierw uczysz się pływać. Jak chcesz poszusować, to uczysz się jeździć na nartach. Jak zaczynasz biegać i nie prosisz kogoś doświadczonego o naukę, to się prosisz o kontuzje. Słuchaj co mają do powiedzenia bardziej doświadczeni nawet, jeśli wydaje ci się, że mówią o rzeczach oczywistych. Oszczędza to bolesnych wypadków.
  • Systematyka jest kluczem do wszystkiego. Przygotowanie do maratonu to średnio godzinny trening. Po 4 razy w tygodniu. Przez 2 lata.
  • Bieganie to nie tylko ćwiczenia fizyczne. To odpowiednie jedzenie, wysypianie się, relaks, regeneracja, psychika, motywacja. Jak nawali jeden element, to nawala reszta. Możesz być ekstra przygotowany fizycznie, ale jak spartolisz tak prozaiczną rzecz jak śniadanie, albo kisisz w sobie jakieś problemy, to padniesz po drodze. Przełóż to sobie samodzielnie na zarządzanie projektem i organizacją. I zespołem.
  • Porażki są lepsze niż sukcesy. Więcej informacji o sobie i swoim ciele wyciągasz z porażek, słabych czasów, odpadnięć i kontuzji, niż z sukcesów. A w bieganiu bardziej liczy się wiedza o tym czego nie robić i gdzie są twoje granice, niż kolejna życiówka. Bez porażek nie będziesz wiedzieć jak złamać kolejne bariery.
  • Biega się głową, nie nogami. Jeśli głowa powie „dość” to wyłącza prąd twojemu ciału i motywacji i twój bieg się kończy. Ale głowa potrafi biec, kiedy to ciało mówi „dość” – poczytaj o maratońskiej ścianie. Jeśli bardzo chcesz coś w życiu osiągnąć, a twoja głowa mówi „dość”, to nigdy tego nie osiągniesz. Działaj głową. Mierz się ze swoimi ścianami.

Podsumowanie

pomaratonie-small

  • Tekst do tego wpisu napisany kursywą pochodzi z mojego zaniedbanego bloga na szuranie.pl. Może coś na niego wkrótce napiszę. Niedługo kolejne 21km.
  • Od czasu jego napisania sporo się zmieniło na lepsze. I pod względem mojego zarządzania sobą jak i biegania. Dla przykładu zdjęcie obok – tak się wygląda po przebiegnięciu pierwszego maratonu. To tylko 42 kilometry 195 metrów.
  • Jestem strasznie kinestetyczny – podczas biegania miewam najlepsze pomysły i potrafię przerabiać problemy w rozwiązania.
  • Do tej pory nie używam żadnych używek, z wyjątkiem kawy.
  • Biegam w barwach VegeRunners.

 

Zdjęcia: Górne – R. Nowakowski, B. Czarnecka – Sport Evolution, Dolne – Fotomaraton

Podobał ci się ten tekst?

Postaw mi za to kawę, pomoże to mi pisać kolejne.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

CC BY-NC-SA 4.0 Zarządzanie przez bieganie by Karol Krzyczkowski is licensed under a Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International License.

Leave a Reply

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.