Dzięki niezbyt udanej wypowiedzi pani minister Anny Zalewskiej dołączyliśmy do grona krajów, w których toczy się dyskusja na temat obowiązku działań na rzecz społeczności dla wszystkich, którzy chcą ukończyć szkołę. Nie jest to dyskusja nowa, ale nareszcie jest prowadzona szeroko, przez różne środowiska. Poprzednia, ta w 2011, ograniczyła się do organizacji społecznych i nie wyszła poza portal ngo.pl.
Ten temat zawsze gdzieś się tlił. Był jednym z argumentów podnoszonych zawsze przy ogłaszaniu wyników badań wolontariatu, gdzie przez kilka lat istniał 15% szklany sufit pokazujący, że zaangażowanie społeczne polaków gdzieś utknęło.
Moim zdaniem dodatkowy obowiązek działania na rzecz swoich społeczności dla uczniów jest potrzebny, a nawet wskazany i może tylko pomóc w rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce. I postaram się wam przedstawić moje argumenty za taką tezą i kilka wskazówek co zmienić, żeby takie działania dało się zrealizować.
Nie uczymy zaangażowania
Wolontariat w Polsce nie jest działaniem popularnym w porównaniu z krajami dojrzałej demokracji. Od momentu wejścia Polski do UE i tąpnięciu na rynku pracy związanego z migracjami, poziom wolontariatu wg. badań Klon/Jawor oscylował wokół 15%. Według badań GUS za 2010 r. zaangażowanie w wolontariat w organizacjach, grupach lub instytucjach deklarowało tylko 10% badanych. Jeśli szkoła miała by wpływać na rozwój umiejętności społecznych poprzez wolontariat – to już by to od dawna robiła i widać by to było w badaniach.
Nie ma jednego spójnego programu rozwoju wolontariatu w szkole. Pomimo dość dużej bazy wiedzy w tym zakresie Szkolne Koła Wolontariatu nie rozwijają się w każdej szkole. Brakuje bodźców dla nauczycieli – którzy wykorzystują taką formę organizowania działalności szkoły jako kolejny papier do awansu, a po awansie… wolontariat przestaje działać.
Jedyne istniejące przynajmniej w szczątkowej formie badania wolontariatu w szkołach zostały przeprowadzone przy okazji programu Szkoła bez przemocy, ale ich wyniki i tak dają do myślenia. Im starsi uczniowie – tym mniejsze zaangażowanie w wolontariat.
Wykres: Odsetek uczniów w wieku 11-18 lat działających w charakterze wolontariuszy na rzecz organizacji humanitarnych, pokojowych lub ekologicznych i odsetek rodziców, którzy twierdzą, że ich dziecko brało udział w takich działaniach. Źródło: Raport roczny programu społecznego „Szkoła bez przemocy” 2010
Co gorsze, badania pokazują, że rodzice w ogóle nie orientują się co w zakresie wolontariatu robią ich pociechy. To pokazuje kolejny mechanizm – rodzice nie przekazują swoim dzieciom wzorców zachowań społecznych. Jeśli mamy nauczyć młodych ludzi zaangażowania, a nie wyniosą oni takich wzorców ani z domu, ani ze szkoły, to trudno nam będzie ich przekonać do wartości takiego działania, kiedy będą w pełni ukształtowanymi jednostkami społecznymi.
Badania GUS dodatkowo pokazują, że grupy wiekowe 15-17 lat i 18-24 lata to najmniej liczne grupy w wolontariacie. Dodatkowy wpływ na ilość młodych wolontariuszy ma struktura demograficzna, która przy porównaniu odsetka wolontariuszy do liczebności danej grupy pokazuje dobitnie, że młodych wolontariuszy jest obecnie w Polsce jak na lekarstwo.
Wykres: Przeliczenie procentowej ilości wolontariuszy w poszczególnych grupach wiekowych na liczebność tych grup według danych GUS. Zestawienie własne, chociaż zrobione przy okazji analizy potencjału fundraisingowego różnych grup wiekowych.
Jak uczyć zaangażowania
Jeśli wolontariusze nie są w stanie poznać zaangażowania społecznego przez doświadczenie dzięki swoim rodzinom, to musimy umożliwić im zdobycie takiego doświadczenia w inny sposób. I niestety nic tak nie zmobilizuje ich do działania jak obowiązek. Ale nie obowiązek do wolontariatu – bo tu pojawiło się największe przekłamanie w tej dyskusji.
Wolontariat jest z natury i definicji dobrowolny i jakakolwiek próba stworzenia z niego działania obowiązkowego, to budzenie demonów komunizmu z „obowiązkowym czynem społecznym”. Tylko „wolontariat” jako pojęcie niestety zaczął funkcjonować jako synonim wszelkich działań społecznych dzięki czemu w większości przypadków osoby mówiące o wolontariacie powielają pewne mity, którymi obrósł.
W tej dyskusji nie powinno się mówić o wolontariacie, ale o działaniach młodych ludzi na rzecz swoich społeczności. Dzięki temu, oprócz właściwie rozumianego wolontariatu, do zakresu działań dojdą takie rzeczy jak:
- członkostwo w organizacjach społecznych i aktywne działanie na ich rzecz,
- udział w zbiórkach publicznych,
- działania w samorządzie szkolnym;
Robi się z tego już całkiem spory wachlarz możliwości, gdzie wolontariat jest tylko jedną z możliwych rzeczy. W tym zakresie może on w dalszym ciągu być dobrowolny i nie naruszać swojej własnej definicji.
Jak pokazać długość wolontariatu
To, co obecnie blokuje każdy system mający w jakiś sposób nagradzać w szkołach za wolontariat, to niewiedza osób, które ten system nadzorują. Widać to na przykładzie rozwoju (i niedorozwoju) systemu dodatkowych punktów za wolontariat, gdzie osoby przyznające punkty praktycznie oceniały zerojedynkowo: jest wolontariat – są punkty. Niezależnie od tego, czy było to 40 czy 400 godzin rocznie. Jeśli jakiś mechanizm psuł zaangażowanie młodych ludzi w wolontariat – to właśnie ten. Bo po co systematycznie coś robić, skoro można odwalić WOŚP przez jeden dzień i dostać tyle samo punktów, co ten frajer, który działał kilka godzin tygodniowo przez cały rok szkolny?
Brakowało przede wszystkim edukacji nauczycieli, którzy wiedzieliby jak oceniać wolontariat. Skoro w najnowszych propozycjach mówi się o 40 godzinach rocznie, to potrzebny jest wystandaryzowany system, według którego ktoś te godziny będzie raportował. Wbrew pozorom przy wolontariacie nie jest to trudne – wystarczy jedno rozporządzenie Ministra Edukacji Narodowej ze wzorem potwierdzenia wykonywania wolontariatu akceptowanego przez szkoły. Wolontariusz miałby obowiązek wykorzystać je w oparciu o Art. 44. ust. 2 Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie:
2. Na żądanie wolontariusza korzystający jest obowiązany potwierdzić na piśmie treść porozumienia, o którym mowa w ust. 1, a także wydać pisemne zaświadczenie o wykonaniu świadczeń przez wolontariusza, w tym o zakresie wykonywanych świadczeń.
Obowiązkowo w takim potwierdzeniu miałaby być wpisana liczba godzin przeznaczonych na wolontariat – bo do niektórych jeszcze nie dociera, ich liczba nie jest tożsama z okresem, na jaki zawarta jest umowa o świadczeniach wolontariackich.
W kwestii innych niż wolontariat działań społecznych nie jest to już takie proste. Jeśli system ma zadziałać, to potrzebujemy zapewnić taki sam system raportowania niezależnie od rodzaju aktywności – i tu zaczynają się schody, bo poza prośbami o wypełnienie takiego podsumowania nie istnieje żadna możliwość pozyskania takiego zaświadczenia.
Podobny system istnieje w polskim prawie, ale na bazie skrajnie innych przepisów. Jest jedną z sankcji – sąd ma możliwość skazania na odbycie określonej liczby godzin prac społecznych przez skazanego. Prace te są szerzej pojmowane niż sam wolontariat, a podmiot, który przyjmuje skazanego raportuje o ilości przepracowanych przez skazanego godzin.
Niepełnoletność jest wyzwaniem
Wolontariat w Polsce podlega pod zapisy Ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie i Kodeks cywilny. I w tej formie bazuje na wolności obywateli do decydowania o sobie, które zyskują po osiągnięciu pełnoletności. Nie ma większej bolączki w ngo, niż właściwe unormowanie działań i zakresu odpowiedzialności wolontariuszy niepełnoletnich. Sama procedura podpisu porozumienia to droga przez mękę, angażująca dziecko, rodziców i organizację.
Sytuację ratowały Szkolne Kluby/Koła Wolontariatu, które angażowały całą grupę w działania pod okiem opiekuna/pedagoga, co znacznie ułatwiało ułożenie się z podmiotem, na rzecz którego ostatecznie działali wolontariusze. Jednak jest to dorzucanie dodatkowych obowiązków nauczycielom i nie wierzę, że to w takiej formie zadziała – bo nie widzę dyskusji o zmianach, a ten system obecnie po prostu nie funkcjonuje tak, jak powinien.
Przy obecnych propozycjach system ma szansę zaistnieć tylko w przypadku uczniów pełnoletnich.
Gdzie nas to doprowadzi?
W 1999 roku kanadyjska prowincja Ontario zdecydowała się na wprowadzenie obowiązkowych działań społecznych dla uczniów szkół średnich (w wieku 14 – 21 lat). Rozpoczęła tym samym kolejną dyskusję, czy system taki ma sens. Podobnie jak u nas dominującym argumentem było, że wolontariat jest dobrowolny, więc nie powinien być obowiązkowy. W ramach edukacji uczniowie przed ukończeniem szkoły mają odbyć 40 godzin działań społecznych.
W 2007 roku zdecydowano się na przeprowadzenie badań tego systemu, a badania wykonano między innymi na osobach, które przeszły przez obowiązkowe działania społeczne. Wyniki badania pokazały, że obowiązek wpłynął pozytywnie na uczniów.
- Gdyby nie obowiązek, to 20% uczniów nie zdecydowałoby się na działania społeczne.
- Obowiązek nie wpłynął negatywnie na angażowanie się uczniów w wolontariat. Były obawy, że narzucenie pewnych zachowań będzie wiązało się z niechęcią do ich realizacji, ale takie zjawisko nie wystąpiło.
- Obowiązek nie wpłynął znacząco na późniejsze działania społeczne uczniów. Badacze stwierdzili, że wpłynął, ale warunkowo – bo zależało to od doświadczeń wolontariusza w organizacji i tego, jak bardzo się on z nią związał. Nie zależy on więc od samego obowiązku, ale od jakości obsługi wolontariusza.
- Postrzeganie działań społecznych zależy od infrastruktury. Studenci mieli lepsze doświadczenia w szkołach, w których nauczyciele zaangażowali się aktywne łączenie potrzeb społeczności i organizacji z potencjałem uczniów.
Trzeba przy tym wszystkim podkreślić, że w roku 2010 aż 47% Kanadyjczyków realizowało wolontariat (przy czym liczony jest także wolontariat nieformalny, czyli pomoc innym osobom bez pośrednictwa organizacji), a w latach 2004 – 2010 liczba wolontariuszy rosła szybciej, niż populacja Kanady.
Czy to musi być obowiązek?
Tu podeprę się bardzo celnym cytatem Jamesa H. Hunderfund, szefującego wydziałowi edukacji w Commack, pytanego przez NY Timesa o kwestię obowiązkowego wolontariatu:
„Ilu uczniów odrobiło by prace domowe, jeśli byśmy tego nie wymagali? Nie sądzę też, by wielu uczniów przeczytało wszystkie potrzebne książki. Naszym zdaniem to do profesjonalistów należy decydowanie co jest ważne w procesie nauki, a aby nauczyć musisz dać szansę doświadczenia.”
Dajmy więc szansę na doświadczenie wolontariatu. A za parę lat sprawdźmy, czy system działa.
Literatura
- The Impact of High School Mandatory Community Service Programs on Subsequent Volunteering and Civic Engagement, Research Report – 2007 Imagine Canada
- The Logic of 'Mandatory Volunteerism’ – NY Times, 23.03.2007
- Volunteering in Canada – Mireille Vézina, Susan Crompton – Component of Statistics Canada Catalogue no. 11-008-X
- Raport roczny programu społecznego „Szkoła bez przemocy” (2010)
- Wolontariat w organizacjach i inne formy pracy niezarobkowej poza gospodarstwem domowym – GUS 2011
Okazuje się, że linki w ngo.pl nie działają w archiwalnych artykułach. Jeśli chcecie prześledzić całą dyskusję z 2011 roku, to sprawne linki są tu:
- Wolontariat jak matematyka czy historia
- Obowiązkowy wolontariat w szkole?
- Uczniom to się nie spodoba
- Obowiązek wolontariatu – więcej szkody niż pożytku
- To zaprzeczenie idei wolontariatu
- A może: wolontariat dla nauczycieli?
Obowiązkowy „wolontariat” – szansa, czy nieporozumienie? by Karol Krzyczkowski is licensed under a Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 4.0 International License.